sla Mamey
Wiem, że to DZIWNIE brzmi – znudziła nam się ta rajska wyspa. To znaczy wszędzie są skały – nie można nurkować – mówi Gosia – fale uderzają ze wszystkich stron. Ja usiadłem na krabie. Mam coś na … ? – pytam Gosi. CIEKAWE co jeszcze nas dzisiaj spotka. Już byłem prawie pewny, że się jej zaraz OŚWIADCZĘ a teraz płyniemy na następną wyspę. Jest tuż obok. Wyciągnąłem z majtek ten pierścionek i schowałem go z powrotem w torbie. Poczekam na lepszy moment – muszę to lepiej przemyśleć.
Ledwo udało mi się tak zsynchronizować ruchy w czasie – to nie takie łatwe na bezludnej wyspie – żeby odwrócić uwagę drugiej połówki. Mam nadzieje, że nic nie widziała. Wsiadamy na KAJAKI i płyniemy dalej.
Tam – krzyczę – woda jest spokojna, a i na plaży widać ludzi. Płyniemy i po chwili osiadamy na mieliźnie, by czym prędzej pójść do wody. Biorę sprzęt do nurkowania i próbuje się z nim zaprzyjaźnić. To nie jest takie łatwe. Sprzętu do nurkowania nie dodasz do znajomych na FACEBOOKu. JA zawsze zbyt szybko się rozczarowuje. Nic z tego – mówię do Gosi – woda wlatuje mi do maski. Czuje sól w oczach. Jak czujesz SÓL ? Szczypią – krzyczę.
Ja zajmę się odprężającym NICnierobieniem. Woda jest taka CIEPŁA jak wannie, momentami bywa nawet gorąca. Trochę szkoda mi z niej wychodzić. Nie mogę się zdecydować. Na wyspie nikt nie sprzedaje piwa. Rozglądam się. No cóż, nie można mieć wszystkiego. Kładę się na ręczniku, wyciągam notes i opracowuje PLAN.
Widzę – wynurza się Gosia. Zgubiłam paznokcia – krzyczy. Co ? Złamał mi się paznokieć – pokazuje mi palec wskazujący. Faktycznie leci jej krew. Rozumiem kochanie – mam się tam zanurzyć i go znalezc ? Żartujesz ? Dawaj, szybko wracamy, musimy ci opatrzyć ranę – odpowiadam. Nic z tego. Czy coś mi się może stać ? Będzie bolało. Coś jeszcze ? Myślę. Sól, woda, krew ? Chyba przeżyjesz. Nie wypływaj za daleko. NIE ATAKUJ tych ryb i kamieni paznokciami, a powinno być OK.
Zawsze zaskakuje mnie swoją odwagą. Większość KOBIET rozpłakałaby się i trzeba by wezwać karetkę. Na wyspę ? – pyta Gosia ? No właśnie – ona taka jest. Co ja tam piszę KOBIET. Większość facetów tak się zachowuje. Fajnie by było, gdybym niby pod wodą znalazł ten PIERŚCIONEK i wtedy się jej oświadczył. Ostatecznie jednak znów rezygnuje. Czy ja pewno schowałem ten pierścionek ? Sprawdzam w międzyczasie z trzydzieści razy. Co gdyby, KTOŚ go ukradł ?
LUDZIE piją PIWO i zostawiają puszki w wodzie. Czy to normalne już ? Gdzie ci EKOLODZY – powtarzam. Spróbuj jeszcze raz – krzyczy Gosia. Czekaj załóżę maskę i tę rurkę. Może robisz coś źle – pyta. Rurkę źle założyłem ? Kochanie ! Ja już nie jedną rurkę zakładałem. Chwile próbuje, ale nie daje rady. Znów SÓL w oczach – płacz. Ja się chyba do tego nie nadaje. Wychodzę z wody i grzeje się na PLAŻY.
Biały piasek przylepił mi się do pleców. Dobrze że te palmy rzucają cień, bo jestem prawie pewny, że bym się ugotował w tym SŁOŃCU. Okazuje się jednak że cień też nie jest za darmo. One dolar – podchodzi i mówi do mnie – czarnoskóry człowiek. Że co ? Za co ? Mówi, że za wjazd na prywatną wyspę trzeba płacić. Może i tak, tylko że ja nie mam ani grosza. Ani centa – mówię do niego – bałem się wziąć cokolwiek na kajak, żeby nie zgubić. DZIWNIE na mnie patrz. Ok, ok – mówi – NEXT TIME. Czuje się zobowiązany teraz wobec niego – nawet BARDZO – śmieje się sam z siebie. Słońce sprawiło, że mam palmę odbitą na klatce piersiowej. Czy mi się wydaje ? Gosia wydaje się zmęczona a ja głodny i spragniony. POPATRZ na swoje ręce – masz takie pęcherzyki na palcach. Za długo siedzisz w wodzie. No FAKT, przyjemnie to mało powiedziane.
W porównaniu do Bałtyku ? To tak jakbyś był w raju i w piekle. Oczywiście my w Polsce mamy PIEKŁO. Jeżeli ktoś lubi sadomaso, biczowanie i tym podobne sprawy to pewnie wchodzi i do Bałtyku. Ja sobie odpuszczam, za każdym razem jak jestem nad polskim morzem zastanawiam się – za co ja tak naprawdę płace ? Za siedzenie na plaży i patrzenie się w stronę Szwecji ? Czasami zbliżę się trochę do wody ale włożę co najwyżej nogę do kostki.
Nie ZAWSZE tak było. Kiedyś byłem bardziej odważny. Nawet założyłem się z kolegą, że wbiegnę do bałtyku na golasa. Zrobiłem to i WYGRAŁEM zakład. Byłem pijany, młody i chciałem zrobić coś szalonego. Zresztą moi koledzy musieli potem po mnie wchodzić, bo płynąłem pijany w stronę Szwecji i dopłynąłem prawie do końca molo w Kołobrzegu, choć wydaje mi się że dopłynąłem to za dużo powiedziane, bo pamiętam, że połowę tego czasu po prostu szedłem w wodzie.
Moje ciało a głownie mój narząd płciowy mocno ubolewał nad tym, co się tam stało. Nie ważne.
Zjedzmy coś – rzucam do Gosi – bo mi zaraz palma bokiem wyjdzie. Wskakujemy na kajaki. Mijamy z powrotem grupkę małych chłopców, którzy wypłynęli starym kajakiem w morze, żeby z niego poskakać do wody. Szkoda, że ja nie miałem takich możliwości jak byłem mały – może zostałbym nurkiem – a tak wszyscy mi mówili, że zostanę piłkarzem – nic z tego też nie wyszło.
Już nam się nie chce wiosłować. Jeszcze kilka razy i jesteśmy na brzegu – mówię do Gosi – dawaj idziemy do restauracji. Teraz ? – krzyczy do mnie Gosia. Racja najpierw dopłyńmy do brzegu. Mam nadzieje że mają świeże ryby.
Filet de Corvina
PATRZĘ się na wielki szyld z napisem RESTAURACJA. Znów nie wiem, czy określenie na to miejsce jest właściwe. Bardziej przypomina to bar mleczny. Stoliki mają taką ceratową podkładkę, na której leżą białe serwetki i popielniczka, a i nie ma nikogo w okolicy. Zaraz wyjdzie Jadzia z Mariolą i będą zbierać zamówienia – tak mi się wydaje i czuje, że gdzieś smażą się RYBY. Patrz – widzę jakiegoś gościa – zanurkował z dzidą do wody. NIEŹLE. Widok z restauracji na zachód słońca sprawia, że zapominam o tym, na czym siedzę i na czym będę jadł. Kołyszące łódki na wietrze uspokajają, choć trudno zapomnieć o tej odbitej palmie na plecach – bo boli.
Jestem po prostu już głodny jak WILK. Wszystko mi jedno. Siadamy i po jakimś czasie wita nas biały facet, przypominający z wyglądu starego Fritza, który zamknął w swojej piwnicy kobietę i trzymał ją kilkanaście lat. Przesadzasz – mówi Gosia – wygląda po prostu na Niemca – śmiejemy się.
Kisiel w majtkach i ryba na talerzu
Facet zapewnia nas, że za kilka minut na stole zobaczymy smażone ryby. Ja wziąłem Filet de Corvina. Zaintrygowała cię nazwa – pyta Gosia. Skąd ! To pierwsze co wymienił a mi zależy tylko na tym, żeby było dużo. Piwo ? Dużo piwa. Cały dzień popijam wodę z morza karaibskiego do tego jeszcze stres związany z nurkowaniem. ALKOHOL sobie z tym poradzi lepiej niż moja świadomość.
Jak palec – pytam ? A jakoś ujdzie w tłumie – odpowiada. Sól przecież konserwuje nie ? No właśnie. Pomyśl tylko o tym, jak dobrze będzie zakonserwowany twój palec – gdy już odejdziesz z tego świata – zostawisz coś po sobie wnukom. Jak zwykle przesadzasz – mówi Gosia. No pewnie, że przesadzam – z nudów. Faktycznie szybko zrobili tę rybę. Dziwne, wygląda podobnie jak dorsz nad Bałtykiem, choć smakuje jak sos winegret połączony z ketchupem. Nie ważne – mówi Gosia – Ja jem ze smakiem – a ja z ketchupem. Do tego sałatka i ryż, choć mam pewne wątpliwości co do świeżości tej sałatki. Próbuje więc oszukać się psychologicznie i przypominam sobie o tym że przecież woda słona wszystko kisi, a ja mam jej pełno w brzuchu. Najwyżej będziesz miał kisiel w majtkach – mówi Gosia.
